Wizja straty wszystkich zdjęć itp, była wprost przerażająca, ale na szczęście działa.
A nie do końca wiem nawet co się z nim stało... Tak samo jak przestał działać, tak samo dziwnie zadziałał.
Ale zacznijmy to o czym miał być wpis ;)
Bo już mam pomysły na kilka następnych ;) Nie tylko kulinarnych :D
1. Płyn do demakijażu, dwufazowy z tołpy. Wzięłam go przypadkiem, po prostu się machnęłam, myślałam, że płyn miceralny i tyle. No ale skoro już mam to trzeba użyć.
I tu byłam mile zaskoczona. Trzeba przyznać, że świetnie sobie radził z usunięciem makijażu. Skóra po demakijażu była przyjemnie nawilżona.
2. Perfumy Naomi Cambel Cat at the Night. To był chyba na razie ostatni etap kończenia perfum :D
Ale pokończyłam wszystkie końcówki i jestem z siebie dumna. Jednak zapach ten baaardzo lubię i chyba do niego wrócę, ale raczej na jesień.
3. Tusz do rzęs z Loreala Architect 4D.. i tu... mam mieszane odczucia.. Tak jak uwielbiam wersję 3D, tak ta do końca mnie nie przekonała.
Chyba musiała bym się w krótkim czasie pomalować i jednym i drugim.
Ale to co mogę powiedzieć, wg mnie nie rozczesuje tak fajnie i nie podkreśla tak dobrze rzęs.
Teraz w sumie kolej na całą serię i o dziwo wszystkie 3 skończyły się prawie w jednym czasie :)
Cała seria przeznaczona dla kobiet w ciąży, zapobiegać ma rozstępom.
To co na pewno wspólne dla wszystkich 3 produktów, to boski zapach, przyjemnie kakaowy.
Co ważne, nie pojawiły się rozstępy :) więc rzeczywiście zdały egzamin
4. Olejek do ciała, łatwo się aplikuje, jest dość wydajny. Skóra po jest przyjemnie miękka w dotyku i nie klei się jakoś super mocno.
5. Masełko do ciała na noc. Bosko nawilża, skóra jeszcze rano jest miękka i przyjemna w dotyku. Trochę gorzej z aplikacją, bo jest dość twarde i trzeba je rozgrzać w dłoni, ale zdecydowanie stało się dla mnie nr 1 w pielęgnacji.
6. Krem do ciała. I tu chyba nie będzie takich zachwytów jak przy masełku. Spełnił swoje zadanie, skóra mile nawilżona. Ale na pewno słabiej, niż masełko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz